– Mamo?! Kiedy pojedziemy w końcu do tego jajka???
– Amelia! To nie są jajka tylko biomy.
– Aha…Mamo? To kiedy pojedziemy zobaczyć te jajka???
No właściwie to od samego początku wiadomo było, że będąc w Kornwalii Eden Project odwiedzić wypada…To czy warto, czy nie to już zależy od indywidualnych preferencji oraz naszego wyobrażenia odnośnie idealnego ogrodu botanicznego-palmiarni, bo Eden to nic innego jak wielka szklarnia…Szklarnia powstała na terenie dawnego miejsca wydobycia gliny, które po wyeksploatowaniu, aż prosiło się o rekultywację…Jeśli miałabym określić cały projekt jednym słowem to „rozmach” byłby chyba najbardziej na miejscu…Powiem tak! Pomimo szokującej ceny za bilety wstępu (25F dorosły; 23F dzieci – no ale jak się powiedziało A to z B wyłgać się już jest ciężko) uważamy, że warto poświęcić kilka godzin aby przenieść się do zupełnie innego świata…Świata zdominowanego przez rośliny pochodzące z każdego zakątka Ziemi (ponad 1000 gatunków roślin przetransportowanych z tropikalnego lasu deszczowego i co najmniej kilkaset z basenu Morza Śródziemnego)…
Po raz pierwszy miałam okazję przyjrzeć się z bliska takim rośliną jak: baobab, ryż, kurkuma, aron titan – kwiat pochodzący z Sumatry wydzielający specyficzny zapach gnijącego mięsa i kwitnący tylko 72 godziny (nie mając o tym zielonego pojęcia możemy uważać się za niezwykłych szczęściarzy) czy imbir …
Biomy o niecodziennym kształcie robią naprawdę ogromne wrażenie (bańkowa konstrukcja wpasowała się najlepiej w bardzo trudny, podziurawiony jak szwajcarski ser teren)… Podzielone na dwie oddzielne strefy klimatyczno-roślinne: tropikalną i śródziemnomorską, wiernie odzwierciedlają warunki panujące w tych strefach (I tutaj moja uwaga! A mianowicie mili Państwo! W tropikach jest gorąco i parno! – no niby oczywista oczywistość i idąc do biomu oznaczonego etykietą „Subtropical” powinniśmy wiedzieć czego się spodziewać… Najwidoczniej, co po niektóre osoby spodziewały się doświadczyć tropiku „umiarkowanego” czyli takiego oscylującego w granicach 20 stopni, bo co rusz dało się słyszeć poirytowane głosy, że jak to tak! Taki drogi bilet a tutaj nie ma nawet czym oddychać?! no skandal)…Od siebie dodam, że szybko można się do tego przyzwyczaić i już po 20 minutach tak byliśmy pochłonięci wyszukiwaniem co bardziej interesujących roślin, że zapomnieliśmy zupełnie o temperaturze panującej wewnątrz biomu… Wszystko bardzo ładnie zaaranżowane, liczne ścieżki pozwalające zobaczyć z bliska co ciekawsze okazy, poprzecinane licznymi potokami i mniejszymi lub większymi wodospadami, małe ptaki lub naziemne kurki biegające tu i ówdzie, a wszystko okraszone licznymi planszami edukacyjnymi, ciekawostkami z pogranicza nauki i techniki…
Dla dociekliwych dzieci (i dorosłych) istny dydaktyczny raj, w którym dowiemy się nie tylko jak powstaje lateks, ale zmielimy również własnoręcznie ziarna pszenicy, zobaczymy jak wyglądają domy w malezyjskiej wiosce, spróbujemy koktajlu z baobabu (a raczej, z dodatkiem proszku z baobabu, którego spory zapas przywiozłam ze sobą do domu) czy dla odprężenia weźmiemy udział w swoistego rodzaju „Kole Fortuny” gdzie ichniejsza Magda Masny, z wdziękiem, zachęca dzieci do udziału w zbiorowym odgadywaniu wyrazu ściśle powiązanego z ekosystemem (no nie będzie wielką przesadą jeśli powiem, że moja latorośl tak wkręciła się w odgadywanie zagadek, że poproszona o wskazanie kolejnej litery z premedytacją wybierała X czy Q tylko po to aby zabawa trwała jak najdłużej – zupełnie odmienny tok myślenia od jej rówieśników i mojego….a ja, o naiwna! zdruzgotana jej porażkami podpowiadałam kolejne litery alfabetu zupełnie nieświadoma jej podstępnego planu…
Część Śródziemnomorska okazała się zdecydowanie mniejsza, bo też i różnorodność gatunkowa roślin znacznie uboższa, choć nie mniej godna uwagi …Dla wielbicieli wina (ja!ja!) niecodzienna sposobność porównania różnych szczepów winorośli, które to w głównej mierze decydują o walorach smakowych trunku (wielka szkoda, że niestety bez możliwości degustacji).
Wnętrze ostatniego z biomów tzw The Core – Jądro to interaktywna kopalnia informacji o naszym ekosystemie, ewolucji, zmianach klimatycznych i zasobach roślinnych…Wyobraźnia odgrywa tutaj niebagatelna rolę…Milion guzików do wciskana i pokręteł do kręcenia, a wszystko po to aby pomóc przede wszystkim naszym milusińskim zgłębić wiedzę na temat funkcjonowania otaczającego nas środowiska.. ech…gdyby tylko tak wyglądały lekcje przyrody w szkole to może doczekalibyśmy się nie jednego a kilkuset następców Davida Attenborough…
Z pamiętnika dobrych rad:
– „Kto rano wstaje…” – ten nie musi martwić się o wolne miejsce na parkingu (zasada ta z reguły dotyczy wszystkich głównych atrakcji na całym świecie) – a dość powiedzieć że Eden Project posiada ich bodajże 7 lub 8 o wdzięcznych, owocowych nazwach i o ile cytryna czy banan leżą w spacerowej odległości ok 200 metrów to już do kolejnych naprawdę opłaca się złapać autobus który bezpłatnie kursuje pomiędzy głównym budynkiem a poszczególnymi owocowymi parkingami
Po więcej informacji zapraszam na oficjalną stronę www.edenproject.com